3 MAJA

Prawo o miastach jest w dobrym państwie niezbędne.
Mieszczanie usilnie zabiegali
o wniesienie kwestii miast pod obrady Sejmu Czteroletniego [1788-92].

 

 

 

Aby skłonić posłów do zajęcia się miastami oraz  skoordynować  aktywność licznych działaczy na rzecz ustanowienia praw dla miast, Jan Dekert  (prezydent Warszawy)
i Hugo Kołłątaj zorganizowali spotkanie przedstawicieli  141 miast królewskich [1789].  Rezultat? Memoriał adresowany do  króla Stanisława Augusta oraz publiczna akcja –
czarna procesja. Ta, jakbyśmy dziś powiedzieli, miejska manifa, przeszła ulicami stolicy do Zamku Królewskiego, a dwa tygodnie później Sejm powołał  Deputację do Miast Naszych Królewskich (odpowiednik dzisiejszej specjalnej komisji sejmowej) i powierzył jej przygotowanie projektu praw dla miast.
Podobnie jak dziś, propozycje racjonalnej urbanizacji  i modernizacji ustroju miast wzbudzały wśród posłów silne kontrowersje, ujawniając liczne sprzeczności różnorakich interesów.  Jednak po niespełna piętnastu miesiącach, co – z dzisiejszej perspektywy
i wobec trwającego, wieloletniego oczekiwania na sformułowanie polityki wobec miast III RP- uznać można za tempo ekspresowe,  projekty opracowane przez Deputację zostały przedstawione Sejmowi. Po burzliwej debacie, wszystkie propozycje zostały odrzucone, między innymi  dlatego, że przewidywały bezpośredni udział przedstawicieli miast
w sejmie oraz bezwzględną likwidację jurydyk. Uwzględniając współczesne realia chcę zwrócić uwagę, że również dziś obie te kwestie, to wciąż  problem nierozwiązany.

Jurydyki, osady podmiejskie na prawie prywatnym, osłabiały miasta będąc źródłem dochodu dla swych właścicieli i ludzi niezrzeszonych w miejskich cechach (tzw.partaczy). Przyczyniały się również do nadmiernego powiększania zurbanizowanego obszaru, stymulując powstawanie kolejnych „partackich osiedli”. W taki sposób ilość korzystających z dobrodziejstw miasta szybko wzrasta(ła), jednak nie widać(było) tego po stanie miejskiej kasy. Współczesna  sub-urbanizacja ma z tym opisem wiele cech wspólnych. Natomiast koncepcja ustanowienia reprezentacji miast w sejmie pojawiła się ponownie dopiero w III RP nie zyskując jednak dość wpływowych zwolenników by nabrać kształtu zgłoszonego projektu ustawy. Postulat bezpośredniej reprezentacji miast
w organach stanowiących powraca i znika, zazwyczaj wraz z kolejnymi pomysłami na reformę Senatu, który – co warto zaznaczyć omawiając prawa miast w Konstytucji 3 maja – jest miejscem odrodzenia samorządności (29 lipca 1989 roku, jeszcze zanim powstał rząd Mazowieckiego, wybrany 4 czerwca Senat, jako pierwszą sformułował i przyjął uchwałę o rozpoczęciu prac nad samorządem terytorialnym, po czym stał się miejscem legislatywy samorządowej).

W czasie Sejmu Czteroletniego prawo o miastach uchwalono 18 kwietnia 1791.
Dwa tygodnie później, po przyjęciu Konstytucji 3 maja, prawo to stało się jej integralną częścią. Znalezienie kompromisu dla miast zajęło posłom nieco ponad miesiąc.
Sprzeciw konserwatywnej szlachty wobec emancypacji miast na nic się nie zdał. Mieszczanie zyskali prawa publiczne, nietykalność osobistą, prawo nabywania majątków ziemskich, zniesiono formalnie jurydyki i uprawniono miasta do delegowania przedstawicieli na sejm (tzw. plenipotentów, z prawem głosu w sprawach tyczących miast). Przeważyło otwarte poparcie ze strony króla Stanisława Augusta zarówno dla rozwijania miast królewskich jak i dla zgrabnego projektu praw o miastach gnieźnieńskiego posła Jana Suchorzewskiego, który zainteresowanie sprawami miast [napisał i wydał własnym sumptem Zasady praw miejskich, 1789] łączył z zachowaniem tak bardzo ekscentrycznym, że biskup  Adam Krasiński miał o nim powiedziećogolić łeb wariatowi i odesłać do czubków” (nie sądzę aby na tym przykładzie można opierać pogląd, że w naszej antyurbanistycznej Polsce, by się miastami zajmować wpierw trzeba zwariować).